Yesterday – Beatlesi unplugged

Jeśli Curtis maczał w czymś palce – biorę to w ciemno.

Yesterday to najnowsza produkcja twórców To właśnie miłość i Slumdoga. Milionera z ulicy. Jako że historię do tego filmu stworzył (na bazie pomysłu Jacka Bartha i Mackenzie Crooka) mój ulubiony scenarzysta, Richard Curtis, moje oczekiwania odnośnie do tej produkcji były bardzo wysokie.

Beatlesi unplugged. Czyli o czym jest film?

Z niewyjaśnionego powodu cały świat zostaje odłączony od prądu na kilkanaście sekund. Taka awaria wystarczyła, żeby zmienić całkowicie rzeczywistość i usunąć z powierzchni ziemi historię największego bandu wszech czasów. Jedyną osobą, która pamięta świat sprzed prądowej anomalii jest Jack Malik ( Himesh Patel ) – ani trochę nie wschodząca gwiazda muzyki. Gdy do Jacka dociera fakt, że jest prawdopodobnie ostatnim człowiekiem znającym utwory Beatlesów, po walce z samym sobą postanawia to wykorzystać i spełnić marzenie o światowej karierze, prezentując utwory legendarnej grupy jako swoje.

Brytyjski humor i żarty z rudego

To, co utrzymuje historię przy życiu, to ogromna dawka typowego brytyjskiego humoru. Fabuła filmu nie byłaby aż tak porywająca, gdyby nie charakterystyczne żarty. Efekt komizmu podbija również główny bohater, czyli nieporadny i niezbyt urodziwy Jack Malik.

W filmie nie zabraknie też przezabawnych scen z udziałem brytyjskiego bożyszcza Eda Sheerana. Obawiałam się, że to, co najzabawniejsze zostało pokazane w zwiastunie, jednak  twórcy karmią nas do syta przeróżnymi żartami sytuacyjnymi.

Komedia trochę romantyczna

Przywykła do “To właśnie miłość” i “Czas na miłość” zastanawiałam się jak wypadnie komedia romantyczna połączona z globalną amnezją. Zwiastun jednoznacznie pokazuje, że poza motywem beatlemańskim, w Yesterday czeka na nas wątek miłosny między Jackiem a jego managerką Ellie ( Lily James ). Co się okazało, film to zdecydowanie bardziej komedia niż ujmująca historia romantyczna. W internecie można znaleźć dużo różnych prób gatunkowego dopasowania tej produkcji. Uważam, że najtrafniejsze łatki, jakie można jej przyczepić to “komedia” i “film muzyczny”. W Yesterday nie znajdziecie wielu ckliwych momentów. Nie ma tu mijania się w windzie czy pocałunku w deszczu lub na tle fajerwerków. Dodatkowo, te chwytające za serce momenty nie zawsze będą dotyczyć wątku romantycznego.

Zabawy z czasoprzestrzenią

Najbardziej w filmie nie grało mi wytłumaczenie powodu światowej amnezji. Wiemy tylko, że wydarzyło się COŚ, czego skutkiem był chwilowy brak prądu i częściowa likwidacja elementów popkultury (nie tylko Beatlesów!). Bardzo ciekawi mnie, co stało się z członkami grupy z Liverpoolu. Akcja filmu rozgrywa się w czasach współczesnych, co oznaczałoby całkowitą zmianę życia dla wszystkich Beatlesów. Weźmy takiego Ringo. Jednego dnia jest nadzianym artystą, a drugiego co? Budzi się w świecie równoległym z życiem, którego nie przeżył?

Jestem zawiedziona tym, jak został przedstawiony tutaj element fantastyczny. Nie do końca przemyślany, potraktowany po partacku “byleby jakoś to wytłumaczyć”.

Yesterday, to przykład filmu, który przypomina, że do zabawy z czasoprzestrzenią trzeba podchodzić ostrożnie, bo o ile w “To właśnie miłość” Curtis poradził sobie  dobrze, tak w Yesterday ewidentnie machnął na to ręką.

To iść czy nie iść?

Zdecydowanie IŚĆ! Bez względu na to, czy się jest czy nie jest fanem Beatlesów, na Yesterday można naprawdę dobrze się odprężyć i przy tym wyrobić tygodniową normę śmiechu. Chcę też zaznaczyć, że nie jest to kolejna powtarzalna i głupkowata komedia romantyczna. To produkcja, która dostarczy Ci rozrywki nieco wyższych lotów 🙂


Dodaj komentarz